Komentarz do Liturgii Słowa na 19. Niedziele zwykłą, o . Grzegorz Mazur OP

Po rozmnożeniu chleba Pan Jezus odprawia uczniów i idzie na górę, aby się modlić. Przed chwilą nakarmił pięć tysięcy mężczyzn, a teraz chce nakarmić siebie. Będzie czerpał z intymnej bliskości z Ojcem, regenerował zasoby, ładował duchowe baterie. Pytanie, czy w ogóle Jezus musiał to robić. Przecież był Bogiem. Tak, ale był również człowiekiem. To, że często szukał miejsca i czasu na modlitwę, pokazuje tylko jak bardzo akceptował ludzką kondycję, jak szczerze szanował człowieczeństwo, które przyjął.

Pan doskonale wie, że aby dbać o innych, musi dbać o siebie. Na pewno był skrajnie zmęczony długim, pracowitym dniem; mimo to, nie zrezygnował z modlitwy. Wiedział, że najlepiej odpocznie sam na sam ze swoim Ojcem.

Pewnie nie raz mieliśmy doświadczenie niewierności modlitwie w stanie zmęczenia, znużenia. Pewnie nie raz przyłapaliśmy się na tym, że dając wiele innym, „karmiąc” ich i wspierając na różne sposoby, zabrakło nam energii i czasu, by zatroszczyć się o siebie. Dzisiejsza Ewangelia pokazuje nam jak to robić – szukając odnowy i odpoczynku w osobistym kontakcie z Bogiem, pielęgnując wiarę w Jego miłującą obecność i stałą dostępność na wyciągnięcie ręki.

Po rozstaniu z Jezusem uczniowie wypłynęli na jezioro i rozszalała się burza, tak że groziło im zatonięcie. Pan rozpoznał to zagrożenie właśnie podczas modlitwy. Kiedy przebywał z Ojcem, zdał sobie sprawę, że uczniowie potrzebują pomocy. Podobnie
jest z naszą modlitwą: im mocniej skupia nas na Bogu, im bliżej z Nim jednoczy, tym bardziej rozszerza nasze serca na potrzeby bliźnich. Modląc się, uświadamiamy sobie rzeczy nieoczywiste i dostajemy światło, by mądrze się nimi zająć.


Według jednej z interpretacji sceny chodzenia po wodzie, Piotr zaczął tonąć dopiero wtedy, gdy spuścił wzrok z Jezusa; gdy zbytnio skoncentrował się na sobie, może wręcz sobą zachwycił albo ucieszył tym, że inni go widzą i podziwiają. Ewangelista Mateusz zanotował, że Piotr wystraszył się silnego wiatru. Nadmierna koncentracja na sobie i własnych problemach z reguły eskaluje w nas różne lęki, przeszkadza w zadbaniu o siebie w zgodzie z Ewangelią i przykładem, który dziś daje nam Pan.

Dzięki modlitwie stajemy się wrażliwsi nie tylko na potrzeby innych, ale również na swoje własne. Uczymy się je rozpoznawać i właściwie nazywać. Otrzymujemy natchnienie oraz wiedzę, jak je porządkować i adekwatnie zaspokajać. Poznajemy siebie. Im gorliwiej się modlimy, tym skuteczniej unikamy masek, ucieczek, zamienników. Uczymy się pokory i szczerości. A prośbę o pomoc zawsze najpierw kierujemy do Pana. Tak jak św. Piotr, który widząc, że zaczyna tonąć zawołał do Jezusa: „Panie, ratuj mnie!” Będąc rybakiem Piotr z pewnością potrafił pływać. Mógł więc próbować uratować się sam. Mógł wezwać na pomoc kolegów Apostołów. Nie, Piotr chce być uratowany przez Jezusa, to Jemu od razu się zawierza.

Ufnie prośmy dziś o taką umiejętność. I o wiarę w to, że nasze życie dzięki łasce zawsze może zmienić się na lepsze. Bo Bóg jest Bogiem wiernym i czuwającym, zawsze gotowym dać nam to, czego w danej chwili potrzebujemy. To On jest dla nas najlepszym odpoczynkiem. Tylko w Nim możemy trwale się odradzać i regenerować. Amen.