Komentarz do Liturgii Słowa/ 14. Niedziela zwykła, o. Grzegorz Mazur OP

Piękna jest modlitwa Pana Jezusa w dzisiejszej Ewangelii: „wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom”. Tłumaczenie Biblii Tysiąclecia nie oddaje niestety znaczenia słowa
użytego w oryginale. Prostaczek według Słownika Języka Polskiego PWN to pobłażliwe lub pogardliwe określenie kogoś niewykształconego, mało kulturalnego i zwykle naiwnego. Tymczasem Pan Jezus dziękuje Ojcu za to, że objawił swoje
tajemnice tym, którzy są jak niemowlęta. Przekłady anglojęzyczne często używają tu słowa „babes”. Bóg daje się poznać tym, którzy pozwalają Mu się sobą zaopiekować jak małe „baby” swoim rodzicom, w całkowitej bezbronności i zależności.

Wtedy Jezus przemówił: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś to przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś tym, którzy są jak małe dzieci”.


Dobrze pamiętam, kiedy urodził się mój młodszy brat – od tego momentu w naszym codziennym życiu zmieniło się prawie wszystko. Niemowlak natychmiast znalazł się w centrum uwagi, rodzice chodzili wokół niego dzień i noc. Funkcjonowanie
domowników zostało podporządkowane potrzebom i rytmowi noworodka. A on leżał sobie spokojnie w łóżeczku i z radością brał wszystko, co od nas dostawał. Bez oporu ani wahania. Bez cienia zażenowania.

Bóg pragnie, byśmy względem Niego byli właśnie tacy. Zdani na Jego miłość, opiekę i troskę. Byśmy pozwolili Mu się sobą zająć i pełnymi garściami czerpali z Jego obecności. Odkupił nas, uczynił dziedzicami i domownikami, aby dawać nam to co najlepsze. Im bardziej próbujemy stać się „dorośli” przed Panem, im więcej rzeczy próbujemy zrobić sami i na swoich warunkach, tym mniej radosne i wiarygodne staje się nasze chrześcijaństwo.


Jeśli wiara nie daje nam spełnienia i szczęścia; jeśli wciąż mamy trudności z osobistym doświadczeniem Bożego działania lub wiernością nauczaniu Kościoła; jeśli zaangażowanie w duszpasterstwo pozbawia nas resztek sił i zamiast owoców przynosi
zniechęcenie, rozczarowanie i smutek, to być może dzieje się tak dlatego, że nie przyjęliśmy jeszcze w relacji z Panem postawy małego dziecka. Może wciąż zbyt wiele w nas mądrości tego świata, przyziemnej kalkulacji, polegania na sobie i ludzkich środkach.

Mówmy Bogu Ojcu na modlitwie – z wiarą i jak najczęściej – że jesteśmy Jego ukochanymi dziećmi, niemowlętami czekającymi tylko, by się nami zajął. Mówmy, że chcemy przyjmować Jego Miłość zupełnie za darmo, nie zasługując na nią w żaden
sposób – tak jak niemowlę przyjmuje miłość swoich rodziców. Leży i bierze. Z radością i częstym uśmiechem na twarzy – bez obciachu ani wstydu.


Przyjmując Bożą Miłość nie tylko odnajdujemy nową siłę, kierunek i sens; nie tylko zaczynamy rosnąć i dojrzewać, ale stajemy się także potężnymi narzędziami w Bożych rękach. Bóg z mocą działa przez ludzi, którzy uznają swoje dziecięctwo. Bardzo wokół nich chodzi. Robi wszystko, by spełnić najgłębsze pragnienia ich serc. Ufnie prośmy więc dziś o łaskę ponownego odkrycia tożsamości Bożego dziecka, a dzięki temu także braterstwa z Chrystusem.


„Panie Jezu, Bracie, naucz mnie być dzieckiem naszego Ojca w niebie”. Amen.