Komentarz do Liturgii Słowa na 3. Niedzielę Wielkanocną, o. Grzegorz Mazur OP

W dzisiejszej Ewangelii słyszymy o tym, jak dwóch bliżej nieznanych nam uczniów opuszcza grono Jedenastu w Jerozolimie i udaje się w drogę do pobliskiego Emaus. Nie jest to spokojna podróż. Uczniowie przeżywają życiowy dramat z powodu
ukrzyżowania Jezusa, czują się głęboko rozczarowani i zawiedzeni, nie ufają też świadectwu kobiet, które widziały pusty grób. Ponadto, nie do końca radzą sobie z emocjami, dyskutują dość burzliwie o tym, co się stało. Całkowicie pochłonięci
własnymi racjami i argumentami, nie zwracają uwagi na Jezusa, który w pewnym momencie do nich dołącza. Jezus sam inicjuje rozmowę, a chwilę później wyjaśnia „im wszystko, co w Pismach odnosiło się do Niego”. Rozpoznają Go jednak dopiero w
Emaus, podczas wspólnego posiłku, przy łamaniu chleba. Uradowani wracają do Jerozolimy i opowiadają pozostałym uczniom, co ich spotkało.


Historia uczniów z Emaus doczekała się wielu interpretacji. Według jednej z nich uczniowie ci symbolizują wszystkich, którzy mając doświadczenie relacji z Panem i przynależności do wspólnoty Kościoła, na jakimś etapie decydują się odejść.
Spotykam osoby, które przez lata aktywnie posługiwały i angażowały się w duszpasterstwo, ale z czasem w obliczu doznanych krzywd, rozczarowań lub osobistych porażek, wybrały inną drogę. W świetle dzisiejszej Ewangelii miały do tego prawo. Co więcej, na tej drodze wciąż mogą doświadczyć obecności Jezusa. On na pewno z nich nie zrezygnuje. Będzie zapraszał do rozmowy, rzucał światło na trudne kwestie, zachęcał do powrotu. Czytając Ewangelię, widzimy jak wiele zrozumienia i troski Jezus Zmartwychwstały okazuje uczniom – jak o nich zabiega, jak ich pociesza, umacnia i wspiera.


Na jakim etapie historii z Emaus jestem dziś osobiście? Być może przeżywam trudności w wierze lub relacji do Kościoła, rozważam odejście i życie po swojemu? Może trwam w dyskusjach i sporach, skupiając się na własnych racjach i motywach? Może wciąż nie rozpoznaję Jezusa, który na różne sposoby – również posługując się ludźmi – próbuje do mnie dotrzeć i przejść razem choćby kawałek drogi? Może wreszcie najbliżej mi do uczniów, którzy ucieszeni wielogodzinnym spotkaniem z Panem, dają o Nim świadectwo?


Niezależnie od odpowiedzi, jakich udzielimy sobie na te pytania, uwielbijmy dziś Boga w naszym Emaus. Podziękujmy Mu za Jego wierność – która w przeciwieństwie do naszej – nigdy nie ustaje ani nie słabnie. Wyraźmy wdzięczność za to, czego dokonał na Krzyżu, umierając i zmartwychwstając nie dla ludzkości w ogóle, ale konkretnie dla każdego z nas. Zrobił to z miłości, by na wieki cieszyć się przebywaniem z nami w niebie. Amen.