Komentarz do Liturgii Słowa na Trzydziestą Drugą Niedzielę zwykłą, ks. Grzegorz Mazur

Dzisiejsze Słowo przypomina nam prawdę o zmartwychwstaniu ciał. Saduceusze
uważali się za ludzi zdroworozsądkowych i trzeźwo myślących, dlatego mieli duży
problem z jej przyjęciem. Powołując się na autorytet Mojżesza wystawiają Jezusa na
próbę, podając absurdalny skądinąd przykład kobiety, która przeżyła siedmiu mężów.
W odpowiedzi Pan zwraca uwagę na to, że to już właśnie Mojżesz nazywa Boga
Bogiem Abrahama i Izaaka, i Jakuba. A skoro Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz
żywych, oznacza to, że Abraham, Izaak i Jakub wciąż żyją. Jaki sens miałoby ludzkie
życie, gdyby definitywnie kończyła je fizyczna śmierć? Jaką wartość miałaby nasza
cielesność, gdybyśmy potrzebowali jej tylko na kilkadziesiąt lat?
Ciało nie jest jedynie dodatkiem do duszy, jakąś mało istotną, czy wręcz podrzędną,
jak twierdzą niektórzy, składową człowieczeństwa. Kościół uczy, że człowiek nie tyle
posiada swoje ciało, co nim jest. Mieć mogę różne przedmioty, np. narzędzia, używać
ich, kiedy chcę a potem odkładać na bok. Z ciałem jest jednak inaczej, bo ciało to ja.
Nie da się z niego zrezygnować, wziąć w nawias, odrzucić. Widać to dobrze nawet na
poziomie codziennego języka. Kiedy zranimy się w palec, nie mówimy: „mój palec się
skaleczył”. Nie, to ja się skaleczyłem w palec. Identyfikujemy się z naszym ciałem,
ponieważ jesteśmy jednością duszy i ciała. Człowiek to ciało uduchowione albo dusza
ucieleśniona. Obydwa sformułowana są poprawne i wyraźnie podkreślają, że jesteśmy
zarówno duchowi jak i cieleśni. Chcąc nie chcąc, wyrażamy siebie przez ciało – nie
mamy innej opcji. Nasz stosunek do własnego ciała jest więc stosunkiem do siebie,
czyli sferą objętą przykazaniem miłości. Jeżeli kocham i daję swoje ciało – na każdym
poziomie, również tym najbardziej intymnym – to daję siebie.
Czy dziękuję Panu Bogu za moje ciało? Zwłaszcza wtedy, gdy nie za bardzo chce się
mnie „słuchać” i sprawia kłopoty: niedomaga, choruje, szybko się męczy. Albo
zwyczajnie mnie ogranicza i krępuje, ponieważ muszę jeść, pić, spać, odpoczywać…
Ile czasu można by zaoszczędzić, gdyby ciało było bardziej „samodzielne” i
samowystarczalne? Zaniedbując potrzeby własnego ciała, zaniedbujemy siebie.
Możemy też źle traktować ciało nie tyle przez niedomiar (np. niezdrowy tryb życia czy
odżywiania; brak koniecznej regeneracji), ile przez nadmiar (kult ciała, traktowanie
siłowni jak bożka; przesadne, ucieczkowe zaangażowanie w sport).
Prawda o zmartwychwstaniu ciał pomaga nam je kochać i szanować. Możemy
podchodzić do tej prawdy sceptycznie, widząc jak szybko ludzkie ciała się starzeją, jak
bezlitośnie rozkładają się w grobach… Niespecjalnie potrafimy je sobie wyobrazić w
innym stanie po śmierci. Pomimo tego wierzymy wraz z całym Kościołem, że każde
ludzkie ciało dostąpi wskrzeszenia i przemienienia. To prawda niezwykle istotna,
ponieważ odnosi nasze życie do rzeczywistości nieba: do wiecznej i niewyobrażalnie

intymnej bliskości z Bogiem, która do końca zaspokoi wszystkie nasze pragnienia,
również te cielesne…
Wzbudźmy dziś w sobie silną wiarę w prawdę o zmartwychwstaniu ciał i podziękujmy
za nią Panu na modlitwie. Okażmy wdzięczność za nasze ludzkie ciała i prośmy
byśmy zawsze potrafili z miłością je traktować oraz szczerze się o nie troszczyć.
Amen.