Czy potrafię na co dzień nawracać się z podobnym zaangażowaniem

Komentarz do Liturgii słowa na Dwudziestą Piątą niedzielę zwykłą ☀️

✍🏼 ks. Grzegorz Mazur

Łatwo odnieść wrażenie, że rządca z dzisiejszej Ewangelii, oskarżony o marnotrawstwo, za wszelką cenę próbuje ratować własną skórę: kombinuje, oszukuje, szuka swego… W rzeczywistości jest jednak na odwrót: rządca się nawraca i rezygnuje z zarobku. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem, administrator majątku udzielał pożyczek w imieniu pana, ale ponieważ nie był opłacany, zawyżał na pokwitowaniu ich wysokość. W ten sposób zapewniał sobie stały dochód. Kiedy więc pierwszemu z wierzycieli kazał zredukować dług ze stu beczek oliwy do pięćdziesięciu, oznaczało to, że realnie ten człowiek pożyczył tylko pięćdziesiąt. Reszta miała być zyskiem rządcy. Podobnie drugi dłużnik – zamiast stu korców pszenicy oddał osiemdziesiąt. Rządca pozbawił się więc rekompensaty w wysokości dwudziestu. 

Zrezygnował z lichwy, z nieuczciwego wzbogacania się kosztem pożyczkobiorców, z niegodziwej mamony. Okazał wrażliwość względem osób mniej uprzywilejowanych i gorzej sytuowanych.

W Biblii odrzucenie lichwy ściśle wiąże się z troską o ubogich. W ich obronie przemawia dziś prorok Amos (pierwsze czytanie), a psalmista uwielbia Boga za pomoc, jaką wyświadcza biednym i potrzebującym. Chciwość zamyka nasze oczy na drugiego człowieka, okrada z fundamentalnych odruchów serca i solidarności. Pazerność bardzo skupia na sobie i więzi w hermetycznym kręgu coraz to nowych ambicji oraz wybujałych potrzeb. Nieuczciwy rządca porzucił tę drogę, za co usłyszał od Pana pochwałę, bo „roztropnie postąpił”☝🏼

Cnota roztropności to umiejętność znajdowania właściwych środków do realizacji moralnie dobrych celów. W przypadku rządcy środkiem była rezygnacja z zachłannego zabiegania o swoje oraz roztrwaniania cudzej własności. Celem zaś przewartościowanie priorytetów i zmiana postępowania. Rządca zobaczył, że źle zarządzał swoim życiem, nadużywał powierzonej mu władzy i wyzyskiwał innych 🙌🏼

Czy potrafię na co dzień nawracać się z podobnym zaangażowaniem? Jak traktuję ludzi słabszych, niezaradnych, bardziej ode mnie zależnych? Czy potrafię im służyć bezinteresownie, nie szukając poklasku i zysku? Co jest moją lichwą, która nie pozwala mi jeszcze uznać własnego ubóstwa ani odpowiedzieć roztropnie na biedę bliźnich? Jak zarządzam czasem, relacjami, dobrem, które mi powierzono? Czy przekroczyłem już pokusę zabiegania o swoje, zamartwiania się i mnożenia zabezpieczeń na przyszłość?