Dlaczego Jezus mówi „nie” swoim najbliższym uczniom?

Komentarz do Liturgii Słowa na 13. Niedzielę Zwykłą (26 czerwca) – ks. Grzegorz Mazur 😇

Prośba to dla dość licznej grupy chrześcijan jedyna forma modlitwy, jaką znają. Modlić się oznacza po prostu prosić. Zwłaszcza, kiedy coś w życiu zaczyna się nie układać i psuć, coś trudno zrozumieć, zaakceptować, przyjąć w wierze i zaufaniu do Boga. Łatwo wtedy zrezygnować z dziękczynienia i uwielbienia, koncentrując się tylko na modlitwie prośby.

W dzisiejszej Ewangelii, Jakub i Jan pytają Pana: „czy chcesz, byśmy powiedzieli: niech ogień spadnie z nieba i pochłonie ich?” Jezus zganił uczniów za tę prośbę i nie spełnił jej. To już Jego ostatnia podróż do Jerozolimy, która zakończy się Ukrzyżowaniem. Jakub i Jan nie dostrzegają szerszego kontekstu, skupiają się jedynie na nieprzyjemnościach, jakich doświadczyli, przygotowując nocleg dla swojego Mistrza. Myślą tunelowo. A przecież trudności te były zapowiedzią i wstępem do tego, co wkrótce miało się wydarzyć w Jerozolimie. Sama prośba też była wysoce niestosowna: Pan Jezus na nikim się nie mści, nikogo nie pognębia ani nie niszczy.

Jakub i Jan wykazywali duży talent do niewłaściwych próśb. Pewnego dnia przyszli do Pana ze swoją matką, poprosiwszy ją wcześniej o wstawiennictwo. „Powiedz – rzekła matka do Jezusa – aby Ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie obok Ciebie, jeden po prawej, drugi po lewej stronie”. „Sami nie wiecie o co prosicie” – skwitował Pan Jezus. „Czy możecie pić z kielicha, który ja mam pić?” Pierwsze miejsca i tak są już zarezerwowane, nie można załatwić ich sobie po znajomości.

Dlaczego Jezus mówi „nie” swoim najbliższym uczniom? Bo za bardzo ich kocha, by powiedzieć „tak”. Każdemu z nas może się zdarzyć podobna sytuacja. Pewnie nie raz prosimy o coś w sposób niewłaściwy, trochę samolubny, niedojrzały… Nie widząc szerszych realiów i głębszych znaczeń. Możemy też prosić w nieodpowiednim czasie lub nie potrafić przyjąć tego, co właśnie dostajemy. 

Podziękujmy dzisiaj Panu za to, że nie spełnił niektórych naszych próśb. Uwielbijmy Go w tym, że stała się Jego wola, nie nasza. Bo skoro powiedział „nie” to zrobił to dla naszego dobra – uchronił przed czymś albo przygotował na coś większego. Bóg doskonale wie, kiedy nasze motywy i intencje są destrukcyjne. Kiedy prosimy jedynie o dobro pozorne albo robimy to bardziej z myślą o sobie niż o Nim i bliźnich.

Jeżeli jest tak, że wytrwale modlisz się o coś i czujesz narastający opór z nieba, to przyjrzyj się tej prośbie. Może jest ona wyrazem jakiejś ucieczki, niechęci do skonfrontowania się z problemem lub lękiem? Może jest krótkowzroczna, egocentryczna, nie przeniknięta wystarczająco światłem wiary? Może za mało w niej miłości, ufności i troski?

Jeśli spodobał Ci się post, to:
Komentuj 💬
Udostępnij znajomym 
🙌🏽

Dodaj komentarz