Komentarz do Liturgii Słowa/ 13. Niedziela zwykła, o. Grzegorz Mazur OP

W dzisiejszym pierwszym czytaniu Bóg objawia, że jest Panem życia. Gdyby nowe ludzkie życie zależało jedynie od praw biologii, Elizeusz nie mógłby złożyć żadnej obietnicy. Podobnie podeszła w latach Elżbieta nie poczęłaby i nie urodziła Jana Chrzciciela. Bóg jest Panem naszego życia i chce w nim działać. Pragnie je uświęcać i przemieniać, tak by mogło trwać na wieki.


Życie w Bożej obecności zakłada śmierć. Św. Paweł pisze do Rzymian: „przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie… Jeśli umarliśmy z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy” (Rz 6,4.8). Nowe życie oznacza śmierć dla grzechu. Grzech ciężki obiektywnie oddziela nas od Boga, nawet jeśli subiektywnie (na poziomie intencji) do tego oddzielenia nie dążymy ani go nie odczuwamy. Grzech pozbawia łaski – duchowego, świeżego powietrza, którym oddychamy, by móc się rozwijać i cieszyć życiem na wieki. Trwając w grzechu, zaczynamy się dusić. Wchodzimy w domenę śmierci, która osłabia i neutralizuje nasz wewnętrzny potencjał.

Innymi słowy, istnieją dwa rodzaje umierania i śmierci. Pierwszy, pozytywny: umieramy dla grzechu, zrywamy z nim, otwierając się na łaskę i nowe życie w Chrystusie. Drugi, „negatywny”: oswajamy grzech, ulegamy mu systematycznie, tak, że z czasem staje się naszą drugą naturą i siłą popychającą ku śmierci wiecznej.

Krzyż sprawia, że nasza wiara i świadectwo stają się autentyczne i przekonywujące


Umieranie dla grzechu i własnych słabości, które inicjuje i umożliwia chrzest święty, ściśle łączy się – jak przypomina Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii – z podjęciem krzyża. „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za mną, nie jest mnie godzien”. Krzyż uczynił misję Jezusa wiarygodną. Podobnie jest w naszym życiu. Krzyż sprawia, że nasza wiara i świadectwo stają się autentyczne i przekonywujące. Zgodnie z opisami ewangelicznymi, wielu świadków Ukrzyżowania nawróciło się. Jeżeli więc naprawdę odkrywamy smak nawrócenia, jeżeli pociągamy innych do Pana, to dzieje się to nie inaczej jak przez wierność krzyżom, które na co dzień przychodzi nam nieść.

Co dziś jest moim krzyżem? Czy mocno wierzę w to, że Bóg jest Panem życia i nie pozwoli, by krzyż mnie przybił, uszkodził, złamał? Czy mam w Kościele grupę osób bliskich – miejsce, w którym mogę dzielić się tym, co mnie boli i dociąża? Czy jestem
otwarty na dawanie i przyjmowanie wsparcia, na wzajemne podtrzymywanie się w niesieniu krzyża? „Jeden drugiego brzemiona noście!” – zachęca św. Paweł (Ga 6,2). A Pan Jezus mówi wprost: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni
jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11,28-30).