Komentarz do Liturgii Słowa/ 12. Niedziela zwykła, o. Grzegorz Mazur OP

„Bój się Boga!” – mawiała czasem moja babcia. Będąc dzieckiem, nie rozumiałem za bardzo tych słów. Zawsze jednak, kiedy je słyszałem, odczuwałem lęk. Nie tyle przed zrobieniem czegoś złego, co raczej przed karą, która może mnie za to spotkać. Kara ze
strony babci to pół biedy, gorzej z tą od Pana Boga! Mimo, że nie miałem bladego pojęcia, jak mogłaby wyglądać kara Boża, to i tak się jej bałem.

„Nie lękajcie się tych, którzy mogą zabić jedynie wasze ciało, lecz duszy tknąć nie mogą! Natomiast z najwyższą bojaźnią odnoście się do Tego, który zarówno duszę, jak i ciało może skazać na wieczne potępienie”


W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus mówi Apostołom: „nie bójcie się ludzi! (dosł. swych oskarżycieli)” I dalej: „Nie lękajcie się tych, którzy mogą zabić jedynie wasze ciało, lecz duszy tknąć nie mogą! Natomiast z najwyższą bojaźnią odnoście się do Tego, który zarówno duszę, jak i ciało może skazać na wieczne potępienie” (Nowy Przekład Dynamiczny). Jezus ma na myśli swojego Ojca, ale nie mówi wprost o tym, żeby się Go bać, jak sugerują niektóre przekłady. Bardziej niż o lęk chodzi tu o bojaźń.
Na czym polega różnica?


Zacznijmy od tego, że Bóg świetnie zna ludzką naturę i nie wymaga od nikogo, by w ogóle nie odczuwał lęku, który zresztą na podstawowym, biologicznym poziomie odgrywa często ważną i pozytywną rolę, np. motywując do reakcji w obliczu niebezpieczeństwa. Celem jest to, by lęk nas nie opanował ani nie zdominował, by nie stał się głównym motorem naszych wyborów i działań.

Biblia wskazuje na dwa zasadnicze źródła lęku: (1) grzech – boi się ten, kto grzeszy oraz (2) próba dawana nam za Bożym przyzwoleniem po to, byśmy rozwijali w sobie zaufanie i miłość do Pana. Św. Jan Apostoł wyjaśnia, że „w miłości nie ma lęku, lecz
doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości” (1 J 4,18). Dlatego Jezusowe „nie bójcie się ludzi” (w tym swoich przeciwników) znaczy przede wszystkim: „kochajcie ich!”


Jak w takim razie rozumieć bojaźń Bożą? „Bój się Boga!” to nie „lękaj się Go tak, jakby był dla Ciebie zagrożeniem”, ale „szanuj Go i kochaj tak, by odczuwać prawdziwą obawę przed odejściem od Niego”. Św. Augustyn nauczał, że „czym innym jest bać się Boga z powodu lęku, że wyśle nas do piekła, a co innego obawa przed tym, że Bóg się od nas odsunie. Strach przed tym, by nie znaleźć się w piekle, nie jest jeszcze oczyszczony, gdyż nie pochodzi z miłości Boga, ale z lęku przed karą”.

Jeżeli kogoś kocham, to naturalnie obawiam się, że mogę go stracić. Taka obawa wypływa z miłości do ukochanej osoby, a nie z tego, że ta osoba czymś mi zagraża lub za coś mnie ukarze. Jeśli ludzie, którzy się kochają, na przykład małżonkowie, zaczynają się nawzajem karać, to z reguły jest to znak poważnego kryzysu w relacji, niekiedy także rychłego jej zamrożenia lub końca. Miłość umiera tam, gdzie uraza, strach, podejrzliwość i zazdrość wysuwają się na pierwszy plan – zaczynają brać górę.

Bez miłości bojaźń Boża byłaby więc tylko lękiem. Miłość z kolei zakłada bliską, ufną relację – prawdziwie boi się Pana ten, kto ją pielęgnuje. Bój się Boga! Czyli kochaj Go tak, by Go nie utracić, by nigdy od Niego nie odejść.