Komentarz do Liturgii Słowa/ 10. Niedziela zwykła, o. Grzegorz Mazur OP

Ewangeliści Marek i Łukasz opisują powołanie celnika Mateusza (Lewiego) w kontekście różnych cudów Jezusa i zaraz po uzdrowieniu paralityka, któremu Pan odpuszcza grzechy. Podobnie w swojej Ewangelii czyni Mateusz – najwidoczniej nie
ma wątpliwości, że jego nawrócenie i bezkompromisowe zerwanie z grzechem było cudem. Według św. Hieronima, aby to podkreślić, Apostoł pokornie używa pierwszego, dawnego imienia, kojarzonego z niechlubną profesją, którą wykonywał,
zamiast imienia drugiego (Lewi), którym z szacunku nazywają go pozostali synoptycy.


Swoje przełomowe spotkanie z Jezusem Mateusz relacjonuje oszczędnie. Pan zastaje go przy pracy. Najpierw na niego spogląda, a potem od razu przechodzi do sedna: „Pójdź za mną!” To niezwykle lapidarne wezwanie – bez szczegółów, obietnic czy
wyjaśnień. Pan nie mówi Lewiemu: „pójdź za mną, a uczynię Cię rybakiem ludzi” (por. Mt 4,19). Albo: jeśli „dla mego imienia opuścisz dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzymasz i życie wieczne odziedziczysz” (por. Mt
19,29). Mateusz nie słyszy z ust Jezusa żadnych warunków: napraw wyrządzone krzywdy, oddaj, co ukradłeś, podziel się bogactwem z biednymi. Nie. Słyszy inne Słowo – krótkie i proste. Nawet nie reaguje na nie werbalnie, nie dopytuje, nie prosi o
czas do namysłu. Po prostu wstaje i idzie.

Po ludzku Lewi ryzykuje wszystkim. Odchodząc z komory celnej, pozbawia się wysokich dochodów i dostatniego życia. Nie należy do rybaków i doskonale wie, że w przeciwieństwie do nich, nie będzie mógł wrócić do zawodu, gdyby za jakiś czas zmienił zdanie. Nikt nie wybaczy mu dezercji, a poza tym jego miejsce natychmiast zajmie ktoś inny. Nawet jeśli chciałby się przekwalifikować – rzecz w tamtych czasach znacznie trudniejsza niż dzisiaj – to kto zatrudniłby byłego poborcę podatków? Swoją decyzją Mateusz okazuje więc Jezusowi ogromne zaufanie. Wierzy, że zmiana dotychczasowego sposobu życia jest możliwa, mimo niepewności i obaw, które z pewnością mu towarzyszą.

„Miłosierdzia chcę, a nie ofiary”


Dzięki radykalnej ufności i wierze, Jezus może dokonać w nim cudu przemiany. W rezultacie Lewi doświadcza głębokiej wolności i satysfakcji. Cieszy się, że został uczniem i bez skrępowania celebruje to w swoim domu. Na przyjęcie zaprasza podobnych sobie: grzeszników i celników, pogardzanych przez elity, znienawidzonych przez tłumy. Nie przejmuje się faryzeuszami, którzy zgorszeni Jezusem, oburzają się wobec uczniów: „dlaczego wasz nauczyciel jada wspólnie z grzesznikami i celnikami?”. „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają” – odpowiada Pan.

Niekiedy udajemy, że mamy się w życiu dobrze. Zakładamy maski, pretendujemy do ról i postaw, które nigdy nie będą autentycznie nasze. Często boimy się realnej zmiany albo wcale nie wierzymy w to, że jest możliwa. Dzisiejsza Ewangelia pokazuje, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Choćby grzech mnie zdominował, choćbym żył w wewnętrznej ruinie i pustce, także tej subtelnej i pozornie niewidocznej dla innych, zawsze mogę – tak jak celnik Mateusz – wykorzystać szansę spotkania z Jezusem i zostać stworzony na nowo, do pełni Życia, którego nic ani nikt, poza Nim, nie może mi dać.


Do jakiej ważnej zmiany, do jakiego nawrócenia, zaprasza mnie dzisiaj Pan?