Każdy człowiek szuka Boga. Nawet niewierzący. Dlaczego?

Komentarz do Liturgii Słowa na Dwudziestą Czwartą Niedzielę zwykłą ☀️
📝 ks. Grzegorz Mazur

Każdy człowiek szuka Boga. Na swój sposób, czasem po omacku, nie zawsze świadomie… Ale szuka. Nawet niewierzący. Dlaczego? 🤔

Bo w każdym ludzkim sercu Pan Bóg złożył pragnienie samego Siebie oraz tęsknotę za tym co nadprzyrodzone i nieskończone. Dlatego dla nas chrześcijan droga ku szczęściu zaczyna się od duchowości i bazuje na osobistej, zażyłej relacji z Bogiem. Ktoś, kto próbuje zaspokoić swoje pragnienie nadprzyrodzoności tym co naturalne i stworzone, z góry skazany jest na niepowodzenie ☝🏼

Gdzieś tutaj rozgrywa się zresztą dramat wielu osób, które dążą do szczęścia ograniczonego prawami tego świata i próbują znaleźć je poza Panem: w dobrach materialnych, pozycji i władzy, niezależności finansowej, wiedzy, sztuce, pracy, podróżach, sporcie, nowych znajomościach… 

Wszystkie te cele, same w sobie dobre, nie mogą jednak trwale nasycić człowieka, nakarmić jego duchowego głodu i uczynić zadość wewnętrznej inklinacji ku temu co nie pochodzi ze świata i czego świat dać nie potrafi 🙌🏼

Samo szukanie wartości i sensu to oczywiście coś wysoce pozytywnego – niektórzy potrzebują dłuższej drogi, by znaleźć Boga i w Niego uwierzyć. Dobrze, kiedy człowiek szuka Boga. A jeszcze lepiej jest wtedy – i przypomina nam o tym dzisiejsza Ewangelia – gdy człowiek pozwala się Bogu odnaleźć. 

💡To Bóg poszukuje człowieka najpierw

Gotów jest zostawić 99 owiec i pójść za tą jedną, która się zgubiła, ponieważ zapragnęła wolności i szczęścia na własną rękę.. 

Bóg jest pokorny i lojalny. Nie obraża się ani nie odwraca plecami, gdy przestajemy w Niego wierzyć albo sadzimy na ławie oskarżonych za zło obecne w świecie lub nasze osobiste porażki. Nie zostawia nas samych, kiedy próbujemy szczęścia po swojemu. Nigdy nie traci wiary w człowieka, choćby ten przeczył Jego istnieniu. Pozostaje nam wierny do końca i bezwarunkowo. Kocha nas miłością odwieczną, niezmienną i niemożliwą do wyczerpania. Dlatego zawsze możemy do Niego wrócić, nieważne z jak daleka. Nie ma takich uwarunkowań czy splotów okoliczności, które pozbawiałyby nas możliwości zwrócenia się do Pana albo czyniły Go dla nas niedostępnym 👏🏼

Bóg zawsze za nami chodzi, choć nigdy nas nie śledzi. Jest przy nas dzień i noc – jak dobry pasterz ze swoimi owcami 🐑

Żadna owca nie pozwoli się do siebie zbliżyć obcemu człowiekowi. A pasterz może do niej podejść i zrobić, co zechce – owca będzie ufna, nie rzuci się do ucieczki. To my, doświadczając różnych trudności, zdradzamy niekiedy tendencje ucieczkowe. Bywa, że zamykamy się w sobie i dystansujemy od Boga i bliźnich. Pozwolić odnaleźć się Panu Bogu w takich momentach to prawdziwa mądrość. Pozwolić Mu się zbliżyć, wziąć na ręce i ponieść. Nie szarpać się, nie uciekać… Uwielbić Pana w zaistniałej sytuacji i ogłosić Jego panowanie nad własną krótkowzrocznością, słabością, grzechem… 

Pomyślmy dziś o historii naszych odejść, o tych wszystkich sytuacjach, kiedy chowaliśmy się przed Bogiem i wcale nie chcieliśmy, by nas znalazł. Być może przypomnimy sobie tylko odejścia subtelne – drobne niewierności, zwątpienia i zniechęcenia. A może – tak jak w przypadku Syna Marnotrawnego – będą to całe lata spędzone z dala od Pana w poszukiwaniu spełnienia i szczęścia poza Nim. Niezależnie od tego, wzbudźmy w sercu wdzięczność Bogu, za to, że był wtedy przy nas, i nawet jeśli z powodu naszych wolnych wyborów niewiele mógł zdziałać, to zawsze nas kochał i za nami tęsknił. Podziękujmy Mu za Jego cierpliwą i cichą obecność, za troskę – choćbyśmy jej nie zauważali – i wiarę w siłę naszych pragnień, które sam nam podarował i zorientował ku Sobie. 

Amen 🙏🏼