Komentarz do Liturgii Słowa na Niedzielę Miłosierdzia Bożego, o. Grzegorz Mazur OP

Bóg „w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei” – pisze św. Piotr w dzisiejszym drugim czytaniu. Dzięki Zmartwychwstaniu otrzymujemy nowe życie jako córki i synowie Boga, siostry i bracia Jezusa. Zmartwychwstanie jest wielkim darem Bożego Miłosierdzia, a przyjęte i przeżywane duchowo nagradza nową nadzieją i umiejętnością zawierzenia Panu.


Czym jest nadzieja? Zgodnie z Katechizmem Kościoła to cnota, „dzięki której pragniemy jako naszego szczęścia Królestwa niebieskiego i życia wiecznego, pokładając ufność w obietnicach Chrystusa i opierając się nie na naszych siłach, ale na
pomocy łaski Ducha Świętego” (KKK 1817). „Cnota nadziei chroni przed zwątpieniem; podtrzymuje w każdym opuszczeniu; poszerza serce w oczekiwaniu szczęścia wiecznego” (KKK 1818).


Człowiek nadziei nie szuka szczęścia poza Bogiem, nie wierzy namiastkom i błyskotkom, które podsuwa mu świat. Ktoś taki zachowuje stabilność, pokój, a nawet radość, w każdym, choćby najtrudniejszym położeniu. Nie ma takiego utrapienia ani
takich przeciwności, które z konieczności pozbawiałyby go bliskiej więzi i wspólnoty z Panem. Dla chrześcijanina, który jest człowiekiem nadziei, nie ma nieszczęść ostatecznych, klęsk absolutnych, porażek nieodwracalnych, błędów, których nie
dałoby się naprawić, zła, na które nie opłacałoby się odpowiedzieć dobrem… Jeśli żyjemy nadzieją, otrzymujemy władzę nad tym co najtrudniejsze w naszym życiu.


Ewangeliczna nadzieja bywa niekiedy mylona z naiwnością, tanim pocieszeniem, ucieczką od problemów. W rzeczywistości jest dokładnie czymś odwrotnym: pozwala wziąć odpowiedzialność za swoje życie i postępowanie, w zgodzie z logiką Bożej mądrości i miłości. Bóg kocha nas nieskończenie i w pierwszym rzędzie nie za coś, ale mimo wszystko. Nigdy nie zniechęca się naszą niewiernością, małą wiarą, brakiem wdzięczności. Na tym polega Jego miłosierdzie. Na Krzyżu Pan bierze odpowiedzialność za każdego człowieka, najgłębiej pochyla się nad ludzką słabością i biedą. Nie pozostawia uczniów samym sobie po Zmartwychwstaniu – przychodzi do nich, umacnia ich wiarę, nazywa braćmi. Okazuje dużo delikatności i cierpliwości w
spotkaniu z Tomaszem, który wiarę próbuje zastąpić wiedzą. „W swoim wielkim miłosierdziu” Pan rodzi uczniów do „żywej nadziei”.


Czy czuję się jednym z nich? Na ile osobiste i bliskie są moje spotkania ze Zmartwychwstałym? W jakim stopniu budują we mnie nadzieję i otwierają na prawdę o Bożym Miłosierdziu? Pan Jezus powiedział do siostry Faustyny: „Pragnę zaufania od swych stworzeń, zachęcaj dusze do wielkiej ufności w niezgłębione miłosierdzie moje. Niechaj się nie lęka zbliżyć do mnie dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż pisaku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego” (Dz. 1059).
Pamiętajmy o tych słowach z wdzięcznością, szczególnie dzisiaj, przystępując do Komunii Świętej i uzyskując odpust zupełny dla siebie lub kogoś ze zmarłych.