
Dzieci niewiele znaczyły w kulturach starożytnego Wschodu, mało kto darzył je szacunkiem. A dziś Pan Jezus identyfikuje się z dziećmi, pośrednio też stawia je za wzór kłócącym się o pierwszeństwo uczniom. Jakie cechy dziecka dobrze jest przyjmować w relacji z Panem?
Po pierwsze, ufność. Dziecko ufa swoim rodzicom i nawet jak nie podobają mu się ich decyzje, wcześniej czy później im się podporządkowuje, daje się prowadzić. Po drugie, receptywność. Dziecko, zwłaszcza małe, uczy się głównie przez naśladowanie. Chłonie otoczenie jak gąbka. Wszyscy mamy naśladować Chrystusa i przyswajać Jego nauczanie, nawet jeśli nie do końca je rozumiemy. Po trzecie, dziecko płacze. Naturalnie i stosunkowo często. Chrześcijanin pozwala sobie na chwile wzruszenia, nie boi się okazać słabości, nie zakłada masek, opłakuje własne grzechy i żałuje za nie. Ktoś taki umie przyznać się do błędu i szuka ścieżek zadośćuczynienia. Po czwarte, dziecko przebacza. Z reguły szybko i skutecznie. Małe dzieci często się kłócą i dokuczają sobie nawzajem, ale potrafią też pojednać się kilka razy na dzień. W dorosłym życiu pojednanie niekoniecznie idzie w parze z przebaczeniem, zdarza się nawet, że nie jest możliwe. Przebaczenie jednak możliwe jest zawsze. I potrzebne. Przede wszystkim samemu sobie, tak by odzyskać wolność serca i bez przeszkód wzrastać w łasce. Po piąte, dzieci często mają mnóstwo pytań. I nie boją się ich zadawać dorosłym. Zupełnie inaczej niż uczniowie z dzisiejszej Ewangelii, którzy „nie rozumieli słów [Jezusa], a bali się Go pytać”.
Nie raz stawiał Pan Jezus dzieci za wzór. Spotkać się można nawet z zarzutem, że zbytnio je idealizował. Nieprawda. W innym niż dzisiejsze miejscu Ewangelii Jezus krytykuje sobie współczesnych i mówi, że są podobni do dzieci, które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: „Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali” (Łk 7,32). Dzieci pełnią tutaj negatywną rolę – są niestałe, kapryśne, grymaśne, nieskore do zgody… I właśnie takie jest pokolenie współczesne Jezusowi. Jana Chrzciciela strofowano za to, że pościł, niekiedy nawet od chleba i wina. Pana Jezusa, który publicznie jadł chleb i pił wino również spotykała za to krytyka.
Jakie dzieci bardziej przypominam? Do których jest mi bliżej w mojej wierze i codziennym postępowaniu? Ile w moim dziecięctwie wrażliwości, zawierzenia, przebaczenia i zadośćuczynienia, a ile niestałości, miłości własnej, narzekania, szukania siebie i obwiniania innych? Ile odwagi w stawianiu pytań, zwłaszcza tych trudnych, a ile lęku, wycofania i chowania głowy w piasek? Spróbujmy znaleźć odpowiedzi dziś na modlitwie. Niech Pan Jezus nam w tym pomoże, niech nas wspiera i uczy bycia dzieckiem Bożym. Amen.