
𝑷𝒊𝒆𝒓𝒘𝒔𝒛𝒆 𝒄𝒛𝒚𝒕𝒂𝒏𝒊𝒆 (Am 7, 12-15)
𝑷𝒔𝒂𝒍𝒎 (Ps 85 (84), 9ab i 10. 11-12. 13-14 (R.: por. 8))
𝑫𝒓𝒖𝒈𝒊𝒆 𝒄𝒛𝒚𝒕𝒂𝒏𝒊𝒆 (Ef 1, 3-14)
𝑨𝒌𝒍𝒂𝒎𝒂𝒄𝒋𝒂 (Por. Ef 1, 17-18)
𝑬𝒘𝒂𝒏𝒈𝒆𝒍𝒊𝒂 (Mk 6, 7-13)
Pan Jezus posyła dziś uczniów, by głosili Dobrą Nowinę, wypędzali złe duchy i uzdrawiali. Daje im władzę, by ewangelizowali z mocą. Wszyscy chrześcijanie są uczniami posłanymi przez Pana. Papież Franciszek przypomina o tym w adhortacji „Evangelii Gaudium”: „każdy ochrzczony, niezależnie od swojej funkcji w Kościele i stopnia pouczenia w swojej wierze, jest aktywnym podmiotem ewangelizacji”. Nie biernym odbiorcą, ale twórczym sprawcą. Jest posłany, by głosić z mocą. Nie tylko werbalnie – o wiele bardziej stylem życia ożywianym przez Miłość.
Posyłając uczniów, Mistrz podkreśla dwie rzeczy. Pierwsza to wolność wobec ludzkich środków – zarówno materialnych, jak i duchowych: własnych pomysłów, planów, ambicji… Druga to zgoda na zależność. Uczniowie nie głoszą w swoim imieniu i na własną rękę. Ewangelia, którą się dzielą nie jest ich własnością. Dlatego mają przekazywać ją wiernie, bez zniekształceń lub „ulepszeń”, w posłuszeństwie Duchowi Świętemu.
Wolny w tym podwójnym znaczeniu uczeń staje się skuteczny, ewangelizuje z mocą, nie polegając zbytnio na doczesnych metodach. Owszem, ludzkich środków używać trzeba, ale dobrze, by były one możliwie ubogie. Środki bogate należą do tego świata: łatwo je zauważyć, kierują się logiką sukcesu, wołają o uznanie.
Poprzez namacalność swoich rezultatów oddziałują na miłość własną, łatwo karmią naszą próżność i pychę. Pan Jezus mówi nam dziś o środkach ubogich w prostych słowach: „nie bierzcie na drogę chleba ani torby, ani pieniędzy, ani dwóch sukien”. Bo moc Boża, a tym samym owocność ewangelizacji, najpełniej objawia się właśnie w tym, co po ludzku biedne, niepewne i kruche.
Czy w to wierzę? Czy mogę powiedzieć o sobie, że ewangelizuję z mocą? Niekoniecznie spektakularnie, ale tak, by być wiarygodnym i pociągać innych do Pana? Czy nie zniechęcam się, gdy moje świadectwo napotyka na opór, lekceważenie, odrzucenie? „Strząśnijcie proch z nóg waszych” – zaleca Pan Jezus. Kiedy pobożni Żydzi wracali z Samarii do Judei, to na granicy wykonywali właśnie ten gest. Po co? Po to, by nie zanieczyścić Ziemi Świętej czymkolwiek co pochodziło z kraju pogan. Za każdym razem, gdy Izraelici opuszczali obce terytorium i wracali do domu, pragnąc zerwać z tym co nie-Boże, pogańskie, strząsali proch ze swoich nóg.
Jeśli nie zostaniesz przyjęty z tym, co chciałeś dać innym – zachęca nas dzisiaj Pan – to najpierw zrzuć z siebie proch urazy, zniechęcenia, żalu i smutku. Przebacz i pobłogosław tym, którzy Cię zranili, na modlitwie oddaj ich Panu. Odrzucenie, którego doświadczasz nie przekreśla mocy Bożej. Co więcej, może właśnie dzięki niemu, moc Boża objawi się poprzez Ciebie bez przeszkód i w pełni.
Zrzuć z siebie proch lęku, niewiary i każdej słabości, która powstrzymuje Cię przed ewangelizowaniem z mocą. Postaw na środki ubogie i oddaj inicjatywę Panu, pamiętając, że im więcej słabości przeżywasz z Nim, tym konkretniej doświadczysz Jego mocy! Amen.