Dekalog to dla wielu chrześcijan stały punkt odniesienia, często początek przygody z wiarą i drogi do świętości. Zachowujemy dziesięć przykazań, ucząc się żyć moralnie dobrze, w zgodzie z Bożym pomysłem na nasze zbawienie i szczęście. Przykazania są jak drogowskazy – nie przestrzegamy ich dla nich samych, ale po to, by móc się rozwijać i wzrastać w wolności.
Wyobraźmy sobie, że młody mężczyzna jedzie do swojej ukochanej narzeczonej motorem. Jedzie uważnie, zwraca uwagę na znaki, ustępuje pierwszeństwa. Ale kiedy dotrze do celu, cieszy się nie tyle ze spotkania, co z tego, że wszystkie przepisy drogowe zachował. Dziwna byłaby taka sytuacja, powiedzielibyśmy pewnie, że coś z
tym mężczyzną jest nie tak. My, chrześcijanie, miewamy podobnie, jeśli ulegamy pokusie zatrzymania się na Dekalogu i nie podążamy drogą cnót, darów oraz owoców Ducha Świętego. Stajemy się wtedy jak ów mężczyzna, który ponad spotkanie i relację z ukochaną postawił zbiór zasad. Albo jak bogaty młodzieniec z dzisiejszej Ewangelii, który od młodości przestrzega przykazań, ale boi się pójść za Jezusem i zostać uczniem.
Przykazania są ważne, nawet niezbędne, ale tylko na początku drogi. Potem stają się czymś oczywistym, uwewnętrznionym, niemalże „drugą naturą” człowieka. Tacy mistrzowie jak św. Tomasz z Akwinu czy św. Jan od Krzyża, zgodnie podkreślają, że przestrzeganie Dekalogu to początkowy etap życia duchowego. Etap konieczny, ale tylko pierwszy. Po nim następują kolejne, o ile chrześcijanin nie zrezygnuje z rozwoju i wzrostu w łasce. Żydzi oczekujący na Mesjasza, do których przyszedł Pan Jezus, również zachowywali dziesięć przykazań. Jezus przyniósł jednak coś więcej: Ewangelię a wraz z nią Błogosławieństwa i Kazanie na Górze. To jest serce chrześcijańskiej duchowości i moralności. Wielu ludzi na świecie, niezależnie od wyznawanej religii i światopoglądu, zachowuje Dekalog, w jakiejś mierze przynajmniej. Znam niewierzących, którzy zgadzają się z przykazaniami i próbują na
co dzień je wypełniać. Istota chrześcijaństwa leży gdzie indziej.
Prośmy dziś Pana, by poprowadził nas ku pełni Błogosławieństw. Wołajmy o siłę i szerokość spojrzenia: byśmy nigdy nie zatrzymali się na pierwszym etapie życia wiarą, ale rozwijali w sobie cnoty i dary Ducha, konsekwentnie walcząc z wadami.
Podziękujmy Panu Jezusowi za to, że każdego z nas, tak jak bogatego młodzieńca, zaprasza do pójścia za Nim. Do dzielenia z Nim czasu, trudu drogi, życia… Do bycia uczniem. Czy odpowiadam na to zaproszenie? Jak przezwyciężam obawy, przywiązania i ludzkie zabezpieczenia? Czy nie odchodzę od Pana „zasmucony”?