1. czytanie (Jr 1, 4-5. 17-19)
Powołanie proroka
Psalm (Ps 71 (70), 1-2. 3-4a. 5-6b. 15ab i 17 (R.: por. 15))
Będę wysławiał pomoc Twoją, Panie
2. czytanie (1 Kor 12, 31 – 13, 13)
Hymn o miłości
Aklamacja (Por. Łk 4, 18)
Alleluja, alleluja, alleluja
Ewangelia na dziś
(Łk 4, 21-30)
Jezus odrzucony w Nazarecie
Wzruszająca jest scena powołania Jeremiasza z dzisiejszego pierwszego czytania, bo przekazuje coś naprawdę ważkiego i dotyczy bezpośrednio każdego z nas. Bóg z czułością angażuje się w życie człowieka, kształtuje je od poczęcia. Istniejemy, ponieważ On pierwszy nas sobie wymarzył, pokochał, zapragnął dla siebie i stworzył.
Boża miłość do nas jest odwieczna (por. Jr 31,3) – jesteśmy chciani i kochani od zawsze, bezwarunkowa (por. Iz 54,10) – nie ze względu na to, kim i jacy jesteśmy, niezmienna (por. Iz 49,15) – niezależnie od tego, co zrobiliśmy i zrobimy, osobista (por. Iz 46, 3-4) – Pan kocha nas tak jak tego potrzebujemy, troskliwa (por. Jr 9, 11-14a) – ma dla każdego plan na spełnienie i szczęście (powołanie). Pierwszym powołaniem i szczęściem – przypomina nam o tym dzisiaj św. Paweł w drugim czytaniu – jest miłość. Bóg obdarza nas Miłością przez wielkie „M”, daje nam Siebie.
Zamiast słowa „miłość” możemy w tym fragmencie czytać „Jezus” („cierpliwy jest, łaskawy, nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego…”). Jezus żyje w nas, ponieważ jesteśmy ochrzczeni. Dlatego możemy dowoli czerpać z nieskończonych pokładów Jego Miłości, możemy Nią kochać siebie i innych. Bezcenny dar, zwłaszcza kiedy tej naturalnej, ludzkiej miłości, wypracowywanej nierzadko przez lata, zaczyna nam brakować. Czy przyjmujemy Pana wraz z Jego Miłością? Czy mamy odwagę brać Ją za darmo?
Z dzisiejszej Ewangelii wiemy, że Jezus nie został przyjęty w Nazarecie. Spotkał się z odrzuceniem przez ludzi, których znał i wśród których się wychował. To zapowiedź radykalnego odrzucenia, które dokona się na Krzyżu. Umierając, Pan Jezus wciąż kocha wszystkich, również tych, którzy nie przyjęli Go w rodzinnym mieście i tych, którzy Go ukrzyżowali. Czy potrafię odpowiedzieć miłością ludziom, którzy mnie nie doceniają, pomniejszają, obrażają lub odrzucają? Kochając tylko o własnych siłach, raczej się to nie uda. Z Bożą Miłością w sercu mam o wiele większe szanse. Mogę nie tylko ocalić innych przed własnym osądem, pogardą i odwetem, ale także uchronić siebie samego od nienawiści, braku przebaczenia, ściskającego żalu i wrzącej urazy.
Czy jestem wdzięczny za dar Bożej Miłości? Czy wierzę w Nią i Jej? W jaki sposób kocham siebie, swoich rodziców, dzieci, małżonka, których ludzi spotykam, a z którymi niekoniecznie jest mi po drodze? Czy życie powołaniem daje mi szczęście?
Komentuj 💬