
𝑷𝒊𝒆𝒓𝒘𝒔𝒛𝒆 𝒄𝒛𝒚𝒕𝒂𝒏𝒊𝒆 (Pwt 6, 2-6)
𝑷𝒔𝒂𝒍𝒎 (Ps 18 (17), 2-3a. 3b-4. 47 i 51ab (R.: 2))
𝑫𝒓𝒖𝒈𝒊𝒆 𝒄𝒛𝒚𝒕𝒂𝒏𝒊𝒆 (Hbr 7, 23-28)
𝑨𝒌𝒍𝒂𝒎𝒂𝒄𝒋𝒂 (J 14, 23)
𝑬𝒘𝒂𝒏𝒈𝒆𝒍𝒊𝒂 (Mk 12, 28b-34)
„Będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego” – oznajmia Pan Jezus. Nie zawsze potrafimy kochać innych, bo z różnych powodów nie kochamy siebie. Ewangeliczna miłość siebie to oczywiście nie „miłość własna”, egocentryczna lub narcystyczna namiastka, która jest wyrazem niedojrzałości, skupienia na sobie i duchowego nieporządku.
Miłość siebie to coś więcej niż samoakceptacja lub emocjonalna zgoda na to, kim jestem. Nie chodzi tylko o to, by dobrze czuć się z samym sobą. Niekiedy jesteśmy na siebie źli, czujemy się zawiedzeni własnym zachowaniem lub jakąś postawą – takie momenty mogą być twórcze i błogosławione, o ile nie przestaniemy się w nich kochać i szanować.
Miłość siebie pozwala nam pozytywnie przeżywać trudne uczucia: złość, gniew, frustrację, wstyd, zazdrość, lęk… Nie ma moralnie złych uczuć, wszystkie są dobre. Niektórzy spowiadają się z uczuć, jakby były grzechem. Grzech jednak zaczyna się dopiero wtedy gdy przeżywam uczucia w sposób destrukcyjny lub krzywdzący, gdy wykorzystuję związaną z nimi energię w niedobrym celu. Uczucia nie pojawiają się w nas bez powodu, są inteligentne, z reguły coś ważnego komunikują. Są nam dane na jakiś czas, nie trwają wiecznie. Dobrze przeżyte, odchodzą.
Miłość siebie to przyjęcie własnej osoby w darze, niezależnie od tego, jakie uczucia to w nas budzi. Podziękowanie Panu Bogu za siebie, ucieszenie się sobą, również talentami, które z Jego woli odkrywamy i rozwijamy. W miłości uczymy się patrzeć na siebie tak jak patrzy Bóg, a więc zawsze z troską i miłosierdziem.
Miłość siebie to pragnienie i rozwijanie dobra, które w każdym z nas Pan Bóg złożył. Takie pragnienie, które poza emocjami angażuje również władze wyższe: rozum i wolę. Chcę dobra, które rozpoznaję rozumem oświeconym wiarą. Samo chcenie dobra jest aktem woli, aktem na wskroś ludzkim, który nie wyklucza uczuć, ale też do nich się nie sprowadza.
Niekiedy trudno nam pokochać siebie również na poziomie emocjonalnym, dlatego odwołanie do władz wyższych może bardzo pomóc. Zadbajmy o to, aby nasza modlitwa jak najpełniej angażowała rozum i wolę, by nie zależała jedynie od emocjonalnego porywu. Dzięki takiej modlitwie uczymy się kochać siebie. Odkrywamy dobro, które Bóg w nas złożył. I chcemy więcej. Pragniemy dobra dla nas samych, czyli wzrastamy w miłości siebie.
Prośmy dziś o ewangeliczną miłość, która poprowadzi nas do ludzi i która, mając swój fundament w Bogu, otworzy nas pełniej na prawdę o Nim i Jego działaniu. Amen.