Komentarz do Liturgii Słowa na XVIII Niedzielę zwykłą, o. Grzegorz Mazur OP/ J 6, 24-35

Piękny i pouczający jest dialog opisany w dzisiejszej Ewangelii. „Co mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?” – pytają ludzie z tłumu. Co zrobić, by być użytecznym, potrzebnym, na swoim miejscu? W jaki sposób decydować i wybierać tak, by pełnić Bożą wolę? Trudno o pilniejsze życiowe pytania.


Pan Jezus odpowiada krótko: uwierzcie we mnie! Tłum na to: dobrze, ale najpierw musisz się wykazać jakimś znakiem. Nie uwierzymy ot tak. Mojżesz dał nam mannę, chleb z nieba, a Ty? Ja daję Wam siebie – odpowiada Jezus. „Ja jestem chlebem
życia”. Wolę Bożą pełni ten, kto karmi się Mną. Nie namiastkami, podróbkami, substytutami, które oferuje świat, ale Mną. „Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął, a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”. Kto spożywa mnie w Eucharystii, doświadczy nasycenia. Jak długo można jeść wyłącznie w McDonaldzie? Rekordziści wytrzymywali podobno niewiele ponad miesiąc. Mamy za to udokumentowane przykłady chrześcijan, którzy latami żywili się Komunią Świętą, nie przyjmując żadnych innych pokarmów: bł. Anna Katarzyna Emmerich, Marta Robin, bł. Aleksandra Maria da Costa, Teresa Neumann…


Czym na co dzień się karmię? Opinią innych na mój temat, pochwałą i uznaniem ze strony osób, na których mi zależy? A może jakimś talentem, umiejętnością, wyuczoną poprawnością, która popłaca w relacjach lub w pracy? To manna tego świata
obliczona na doraźne potrzeby. Bez gwarancji na dłuższe nasycenie i trwałą satysfakcję.


Jeśli nie karmię się Jezusem w Eucharystii, nie wgryzam się w Jego Słowo, nie chodzę z Nim i Go nie trawię… to raczej mijam się z Jego wolą i ciężko będzie mi odnaleźć się na właściwym miejscu w życiu. Nie zaznam Bożego pokoju. Będę szukał innego,
lepszego pożywienia, nigdy nie poczuję się w pełni nasycony.


Jako kapłan spotykam takich „nienasyconych” chrześcijan, ciągle czegoś głodnych, łaknących i próbujących różnych rodzajów duchowej strawy. A w wielu przypadkach – zgodnie ze słowami Pana Jezusa – wystarczyłoby wzbudzić większą wiarę w moc
Eucharystii. Częściej Ją przyjmować i adorować. Gruntowniej Nią żyć.


Jezus daje nam siebie do końca, ponieważ daje swoje Ciało. Kościół uczy, że człowiek nie tyle posiada ciało, co nim jest. Dlatego, jeśli daję swoje ciało (na każdym poziomie, również tym najintymniejszym), to daję siebie. Więcej dać nie można. Taka ofiarność nasyca. Jest treściwa. A przeżywana w miłości, zgodnie z wolą Bożą, zaspokaja każdy ludzki głód i nagradza szczęściem. Amen.