Dzisiejsza Ewangelia mówi o Eucharystii. To jedyny cud opisany równocześnie w czterech Ewangeliach, u Marka i Mateusza nawet dwukrotnie. Sprawując Mszę Świętą, każdy ksiądz wykonuje te same gesty, co Jezus: „wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym”. Składać dziękczynienie to po grecku „eucharistein” – od tego słowa pochodzi „Eucharystia”. Słowo to, podobnie jak cud rozmnożenia chleba, ostatecznie odnosi nas do Jezusa. To ON jest Chlebem życia, pokarmem pod postacią chleba. Takim pokarmem, który nasyca do końca, zaspokaja każdy ludzki głód, tęsknotę, pragnienie. „Kościół żyje dzięki Eucharystii” – nauczał św. Jan Paweł II. A Kościół to my – żyjemy duchowo, bo mamy Eucharystię, jej mocą uczymy się ofiarnej miłości i dawania siebie. Św. Brat Albert Chmielowski mawiał, że chrześcijanin to ktoś, kto staje się dobry jak chleb, hojnie dostępny dla bliźnich – jak bochenek, który leży na stole i z którego inni mogą ułamać sobie tyle, ile im potrzeba.
Nie byłoby dzisiejszego cudu, gdyby nie wielkoduszność chłopca, który – jak zanotował Jan Ewangelista – miał przy sobie „pięć chlebów i dwie ryby”. Nie wiemy, skąd chłopiec wziął jedzenie, ale był z pewnością tak samo głodny jak pozostali.
Wyobraźmy sobie, że mamy trochę jedzenia w tłumie głodnych ludzi. Jak byśmy postąpili? Ja pewnie zjadłbym jakąś część, a resztę sprzedał. Chłopiec jednak oddaje Panu Jezusowi to co ma i pozostaje głodny, solidaryzując się ze wszystkimi wokół.
Czy potrafię cieszyć się tym co mam i ufnie oddawać Panu każde „mało”, „za mało”, po ludzku nic? Często chcielibyśmy mieć więcej niż mamy i wcale nie od razu musi oznaczać to chciwość. Może faktycznie czegoś nam brakuje? Może żyjemy w jakimś konkretnym deficycie, niedoborze, niedostatku? Zwłaszcza tym natury duchowej?
Spotkałem chrześcijan, którzy nie wierzą w to, że Bóg może działać z mocą w ich życiu, że Eucharystia przyjmowana z wiarą skutecznie karmi najgłębszy nawet głód…
Zawierzmy się dziś Panu Jezusowi. Oddajmy Mu to kim jesteśmy i co posiadamy, każdy rodzaj pokarmu, który przyjmujemy, wszystko czym próbujemy żyć… Prośmy aby ON to oczyścił, przemienił i pomnożył. Tak jak ewangeliczny chłopiec, oddajmy wszystko, by przyjąć błogosławieństwo. I bądźmy solidarni, pamiętając o tych, którym powodzi się gorzej – w naszych rodzinach, sąsiedztwach, parafii. Czym moglibyśmy się z nimi podzielić? Nawet jeśli nie mamy wiele, ale stać nas na miłość, na zauważenie potrzeb ludzi obok, to Bóg zrobi resztę i w efekcie wszystkim wystarczy.
Ze swej natury prawdziwe dobro pomnaża się, gdy jest dzielone. Im więcej dajemy, tym więcej otrzymujemy. A siłę i mądrość do tego daje nam Pan. Amen.