„Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego” – woła dziś w drugim czytaniu z listu do Efezjan św. Paweł.
Kim jest Duch Święty? Miłością w Trójcy. Najgłębszą i najsilniejszą z możliwych Więzią między Ojcem i Synem. Dlatego pierwszym owocem, jaki wydaje człowiek zaprzyjaźniony z Bożym Duchem, jest miłość (Ga 5,22). Miłość to cnota, a dla św. Pawła najpierw droga, styl życia (1 Kor 12,31). Zasmucam Ducha Świętego, kiedy zamykam się na miłość i wybieram inną drogę. Kiedy bardziej cenię sobie „miłostki”, relacje bez zobowiązań i własną wygodę. Kiedy skupiam się na swoich niedostatkach, zmartwieniach i lękach, nie wierząc, że Bóg ma nad nimi władzę… „Kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości” (1 J 4,18).
Duch Święty jest Nauczycielem. Pan Jezus powiedział, że On wszystkiego nas nauczy i doprowadzi do pełni prawdy. Duch kontynuuje misję Jezusa, najlepszego Pedagoga, który ze względu na ludzką słabość nie mógł objawić nam wszystkiego od razu.
Zasmucam Bożego Ducha, kiedy sam sobie jestem sterem, żeglarzem, okrętem… Gdy się nie nawracam i niczego od Niego nie uczę. Gdy nie pozwalam Mu się prowadzić, ignorując natchnienia i zachęty, którymi mnie obdarowuje.
Duch uzdalnia nas do wiary i jej wyrażania. Nikt bez Jego pomocy „nie może powiedzieć: Panem jest Jezus” (1 Kor 12,3). Zasmucam Ducha Świętego, grzesząc niewiarą, zwątpieniem, lekceważeniem lub pomniejszaniem Bożej mocy w swoim
życiu. Zasmucam Go, gdy szukam szczęścia poza Nim.
Duch Święty umacnia nas w modlitwie, „przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8,26). To Duch wzbudza w nas pełne ufności wołanie „Abba, Ojcze!” (Rz 8,15). Zasmucam Go, gdy się nie modlę albo marginalizuję modlitwę, choćby subtelnie, pośród codziennych obowiązków. Gdy nie traktuję Boga jak najbliższego mi Taty. Zasmucam Ducha, trwając w nieprzebaczeniu, żywiąc urazy, osądzając innych, szukając potwierdzenia własnej wartości w ludziach, a nie w Panu. Takie postawy szybko odcinają nas od łaski, a modlitwę okradają ze skuteczności.
Duch Święty jest Pocieszycielem. Dlaczego? Bo miłość kosztuje. Wybór dobra z miłości rodzi w nas czasem na początku smutek, prawdziwa radość przychodzi później. Wybór zła na odwrót – od razu daje krótką radość, po której nastaje smutek.
Duch Święty pociesza nas, kiedy wybieramy dobro, zwłaszcza to trudne, wymagające wysiłku i samozaparcia. Daje nadzieję i siłę, gdy wokół widzimy tylko ciemność. Zasmucam Ducha Świętego, kiedy źle myślę o sobie, kiedy uważam, że nie ma już dla mnie pocieszenia. Kiedy skazuję się na niepotrzebny, przewlekły smutek i niespełnienie.
Kim jest dla mnie Duch Święty? Czy modlę się do Niego jako odrębnej Osoby w Trójcy? Czy widzę na co dzień Jego dary? Czy próbuję je nazywać, czy za nie dziękuję? W czym Go zasmucam, pewnie nie zawsze świadomie? Zacznijmy poszukiwania odpowiedzi na te pytania od troski o czystość naszych serc: o miłość wobec siebie i innych, o wolność i przychylność w myśleniu o tych, z którymi niekoniecznie jest nam po drodze. Św. Paweł prosi dziś o to tak: „niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważanie – wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie”. Amen.