Dla Marka Ewangelisty przeciwieństwem wiary jest lęk. Dobrze widać to w dzisiejszym fragmencie, w którym przeplatają się losy trzech osób: przełożonego synagogi – Jaira, jego umierającej córki oraz kobiety cierpiącej na krwotok.
Jair nie wierzy w śmierć córki, nawet, gdy inni otwarcie mu to komunikują. Wierzy Jezusowi. Lęka się o swoje dziecko, ale nie boi się przyjść do Pana, doskonale wiedząc, że narazi się tym pozostałym przełożonym synagogi. Kobieta cierpiąca na upływ krwi nie wierzy już lekarzom. Przez dwanaście lat bez skutku korzystała z ich rad. Kobieta wierzy Jezusowi. Na początku boi się do Niego podejść, bo jej choroba czyni ją „nieczystą”. Wie, że jeśli dotknie się Pana, złamie prawo i narazi się przełożonym (w tym Jairowi) oraz starszym. Mimo to, wiarą przełamuje swój lęk. Do Jaira także Pan Jezus mówi wprost: „nie bój się, wierz tylko”.
Według Biblii lęk może być próbą z dopustu Bożego, albo skutkiem grzechu, duchowej śmierci, oddzielenia od Boga. Symbolem takiego stanu w dzisiejszej Ewangelii jest córka Jaira: o jej wierze nic nie wiemy. Ale zarówno sposób narracji św. Marka (miesza dwa wątki) jak i liczba 12 wskazują na próbę połączenia tej postaci z postacią kobiety cierpiącej na krwotok. Obydwie znajdują się w stanie śmierci (duchowej lub fizycznej). Kobieta cierpi na krwotok 12 lat, dokładnie tyle lat, ile ma córka Jaira.
Jezus ma władzę nad każdym rodzajem śmierci i lęku. Jest Bogiem. Jeśli dbam o relację z Nim, nie bojąc się Go dotknąć; jeśli pozwalam Mu sprawować władzę nad moim życiem, moimi chorobami i słabościami, to z czasem doświadczę głębokiej wolności od lęku. Jeśli wybieram grzech, przeciwnie – wcześniej czy później, zacznę się bać. Grzech osłabia albo niszczy relację z Bogiem, duchową więź dziecka. Dziecko, które nie doświadcza miłości swoich rodziców albo z jakichś powodów nie jest jej pewne, z reguły zmaga się z silnymi lękami: przed odrzuceniem, oskarżeniem, poniżeniem, karą. Lęk rodzi się zawsze wtedy, kiedy na miłość rodziców dziecko musi pracować; gdy na potwierdzenie tego, że jest kochane, musi zasłużyć. Lęk przed brakiem miłości przy jednoczesnej trudności w przyjmowaniu darmowej, bezinteresownej miłości od Boga, często staje się cichym i okrutnym reżyserem ludzkiego życia. Zatruwa w nas wiarę, izoluje, pozbawia radości i ufności.
W jaki sposób radzę sobie ze swoimi lękami? Czy przełamuję je wiarą w spotkaniu z Panem? Komu wierzę bardziej: Bogu czy własnym obawom i strachom?