Komentarz do Liturgii Słowa na 23. Niedzielę zwykłą, o. Grzegorz Mazur OP

Dzisiejsza Liturgia Słowa przypomina nam, że jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie samych, ale również za siebie nawzajem. Prorok Ezechiel przekazuje Bożą przestrogę: jeśli „nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie”. A w Ewangelii Pan Jezus dodaje: „gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy”. Jeśli nie posłucha, „weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch lub trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha,
donieś Kościołowi…”


Jak często zachowujemy tę ewangeliczną kolejność? Zdarza się, że rozprawiamy o cudzych błędach ze wszystkimi wokół, ale nie z samym zainteresowanym. Plotka, obmowa, oszczerstwo to jedne z częściej wyznawanych w konfesjonale grzechów. Czy w ogóle nie wolno mi krytycznie oceniać czyjegoś postępowania? – pytają niektórzy w dobrej wierze. Owszem, wolno. A nawet trzeba. Ale pod pewnymi warunkami. Nie możemy osądzać człowieka, bo osąd należy tylko do Pana. Czyjeś zachowanie wolno nam poddać krytyce, o ile służy to jakiemuś dobru. Nie ma nic złego w dyskretnym skonsultowaniu z zaufaną osobą negatywnych spostrzeżeń na temat postępowania bliźniego, o ile wyrażamy się szczerze, obiektywnie i z troską. Pytanie, jakie mamy motywy; na ile chcemy pomóc komuś, kto robi coś niewłaściwego. Czy mówimy o nim z miłością? Czy rzeczywiście zależy nam na jego poprawie? Wcześniejsza rozmowa z osobą trzecią nie musi być obgadywaniem, wręcz przeciwnie: może poszerzyć nasze spojrzenie i pomóc przygotować spotkanie w cztery oczy.


„Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością” – zaleca św. Paweł w liście do Rzymian. Dlaczego mamy kochać innych? Niekoniecznie lubić, tym bardziej akceptować zło, które popełniają. Mamy kochać, bo sami jesteśmy kochani przez Pana. Bezwarunkowo i niezasłużenie. Nie za coś, ale mimo wszystko. Mówienie komuś trudnych rzeczy z szacunkiem, bez generalizowania, oskarżania, upokarzania, pochopnego przypisywania złych intencji lub uzurpowania sobie całkowitej racji to
bardzo potrzebna umiejętność, a zarazem przejaw chrześcijańskiej dojrzałości i miłości. Bywa, że sami również nie jesteśmy bez winy. Uczciwe przyznanie tego wraz z propozycją zadośćuczynienia zazwyczaj otwiera dodatkową, niezwykle cenną przestrzeń w trudnych rozmowach. Nie napominam kogoś z pozycji wyższości lub przewagi moralnej, ale staję przed nim z pokorą i troską, jako siostra/brat w Chrystusie.


Nikt z nas nie posiada prawdy w całości i na własność. Nigdy nie wiemy wszystkiego o drugim człowieku – o samych sobie zresztą też nie. Pokora pozwala nam przekroczyć własne ego oraz uznać, że nie jesteśmy nieomylni i potrzebujemy Bożej pomocy w pokonaniu swoich uprzedzeń, emocji i blokad. Pokora zabezpiecza przed skutkami urażonej dumy, umożliwia także potężne działanie Panu Bogu.


Pomódlmy się dzisiaj o pokorę i miłość w relacjach z innymi. Oddajmy Panu wszystkie te osoby, z którymi nie jest nam po drodze; które w jakiś sposób nas zraniły, zawiodły, pomniejszyły. Do kogo jeszcze powinniśmy wyjść z braterskim/siostrzanym napomnieniem? Komu przebaczyć lub zadośćuczynić? Z kim się pogodzić albo pojednać?