Czym się różni dobry trener (mistrz, nauczyciel) od słabego trenera? Dobry próbuje najpierw poznać predyspozycje ucznia, szanuje i potwierdza jego naturalny potencjał,
stara się nazwać i wydobyć drzemiące w nim możliwości. Słaby trener na pierwszym miejscu stawia własne oczekiwania, wymyśla zadania według z góry założonego
schematu i narzuca podopiecznemu sposoby ich realizacji.
Jakim trenerem jest Jezus? Z pewnością nieszablonowym. Na prośbę kobiety kananejskiej reaguje chłodno, tak jakby była mu obojętna. Ignoruje jej wołanie, traktuje jak powietrze. Milcząc, prowokuje ją do większej ufności i wiary – była
przecież poganką. Chce dotrzeć w głąb jej serca, wyzwolić ukryte pragnienia i dotknąć je łaską.
Kananejka na początku zachowuje się standardowo – odtwarza typowy dla ówczesnych żebraków wzorzec postępowania. Zwraca się do Jezusa z szacunkiem („Panie, Synu Dawida”) a potem natrętnie przedstawia Mu swoją prośbę. Żebracy z reguły naprzykrzali się aż do skutku, ale jeśli mimo wszystko nie doczekali się wsparcia, przeklinali niedoszłego dobroczyńcę z gorliwą pasją. Kananejka, zaskoczona postawą Jezusa, przełamuje jednak ten schemat. Zniecierpliwieni uczniowie nalegają na Mistrza, aby ją oddalił, ale On robi dokładnie coś przeciwnego: pozwala jej podejść do siebie bardzo blisko. Co ciekawe, padłszy Mu do nóg, kobieta nie formułuje swojej prośby tak jak przedtem. Nie wspomina już o córce, ale mówi krótko: „Panie, dopomóż mi”. Pedagogia Jezusa odniosła skutek: Kananejka otwiera się przed Nim z wiarą. Nie tylko Go nie przeklina, ale w geście hołdu uznaje za Pana. „Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom” – słyszy z ust Mistrza.
To znane jej przysłowie, na które odpowiada z pokorą, uznając pierwszeństwo narodu wybranego w korzystaniu z darów łaski. Z krzykliwej, roszczeniowej żebraczki staje się nauczycielką zawierzenia dla uczniów, którzy jeszcze przed chwilą chcieli się jej pozbyć.
Jezus jest najlepszym trenerem, jakiego możemy mieć. Nikt nie zna nas lepiej niż On, nikt nie potrafi skuteczniej ożywić w nas wiary i przekonać do własnych, często ukrytych, możliwości. Nie zmienia to faktu, że taktyka, jaką stosuje, bywa wymagająca. Niekiedy złościmy się, kiedy Pan prowokuje nas do rozwoju. Nie zawsze spełnia nasze prośby, czasem – tak jak w dzisiejszej Ewangelii – zdaje się ich w ogóle nie słyszeć. Co więcej, często dopuszcza w codziennym życiu wydarzenia i sploty okoliczności, które nas zaskakują, a nawet kompletnie przerastają. Kobieta kananejska daje nam wielki wzór postępowania w takich sytuacjach. Nie bójmy się mądrej pedagogii Jezusa, pozwalajmy Mu się prowokować. I zamiast się złościć, obrażać lub buntować, pytajmy Go na modlitwie, ku czemu nas prowadzi, czego nowego uczy, jaką kolejną szansę przed nami otwiera.