Komentarz do Liturgii Słowa na Niedzielę Chrztu Pańskiego, o. Grzegorz Mazur OP

Dziś Pan Jezus przyjmuje chrzest z rąk Jana. Staje ramię w ramię z grzesznikami, w jednym szeregu z tymi, którzy w przeciwieństwie do Niego, bardzo potrzebują oczyszczenia i umocnienia. Jezus jest naszym starszym bratem – solidarnym, współodczuwającym i wspierającym. Nigdy nie zostawia nas samych, choćbyśmy upadli skrajnie nisko. Morze Martwe i dolina rzeki Jordan to najniżej położony obszar na świecie, najgłębsza depresja (418 m. p.p.m). Pan stoi dziś przed Janem w najniższym punkcie naszej planety, mówiąc obrazowo – w miejscu najbardziej oddalonym od nieba. To właśnie tam spotyka się z grzesznikami, jakby był jednym z nich.


Pan chce przychodzić do takich „zaniżonych” miejsc także w nas. Do naszych deficytów w miłości siebie, poczucia niegodności, porażki, zawodu i krzywdy. Do małej wiary, zniechęcenia, zwątpienia… do naszych lęków, urazów, nieprzebaczenia.
Do tego co w nas najniższe, najmniej godne, najbardziej brudne Pan Bóg pragnie przychodzić najpierw. Z leczącym słowem, czułym dotykiem, pełnym miłości wzrokiem. Jak do sióstr i braci, bo przecież staliśmy się nimi w dniu naszego chrztu.


Jezus cały zanurza się dziś w wodach Jordanu. Można odnieść wrażenie, że się myje i kąpie. Podobnie my – wodą myjemy siebie i wszystko wokół, z wyjątkiem samej wody, bo jej nie da się umyć, choć można ją filtrować i uzdatniać. W przypadku Pana Jezusa jest jednak inaczej. To nie woda Go myje, ale On myje ją – oczyszcza sobą mętny Jordan. Bierze na siebie grzechy wszystkich ludzi. Możemy doświadczyć tego osobiście, bo na naszym chrzcie Pan Jezus zrobił to samo – obmył nas z brudu grzechu. Zostaliśmy polani wodą w imię Trójcy Przenajświętszej i obdarowani nowym, Bożym życiem. W duszach, pogrążonych w mroku, zaczęło świecić światło zdolne rozproszyć najgęstszą nawet ciemność, dawać ciepło i umożliwiać wzrost. Na chrzcie świętym dusza ludzka otrzymuje niezatarte (niemożliwe do usunięcia) znamię przynależności do Boga. Jeśli nawet zgrzeszymy ciężko, przerywając krwiobieg Bożej łaski w naszych duchowych organizmach, to specjalny charakter chrztu i tak w nas pozostanie. Chrzest raz na zawsze odmienił naszą duszę, dzięki czemu możemy się nawracać, upodabniać do samego Boga i żyć w przyjaźni z Nim.


Podziękujmy dziś za to na modlitwie. Podziękujmy za sakramenty, w których Pan staje z nami ramię w ramię, solidarnie, bez uprzedzeń i patrzenia z góry. Podziękujmy Mu za to, że nigdy nas nie opuszcza i zawsze jest gotów nas oczyścić, podnieść i przytulić. Amen.