„Wiara rodzi się z tego, co się słyszy”

Komentarz do Liturgii Słowa na 4. Niedzielę Wielkanocną (8 maja) – ks. Grzegorz Mazur 🙌🏼😇

Pasterz na starożytnym Wschodzie nie tylko prowadził stado, ale spędzał przy nim swoje życie. Dzielił z owcami pragnienie, głód i trud pokonywanej drogi. Nie mamy dziś wyczucia relacji między stadem a pasterzem, ani doświadczenia życia koczowniczego. Nie potrafimy odtworzyć głębokiej więzi między pasterzem a naturą, z jej porami roku i cyklami biologicznymi. Dlatego zazwyczaj trudno nam wejść w rolę „owcy” i dać się poprowadzić.

Symbolika owcy na starożytnym Wschodzie bywała negatywna. W języku greckim słowo „próbaton” kojarzono z każdym zwierzęciem stadnym, które bezmyślnie podąża za przewodnikiem. Ale właśnie po to, by nie iść przez życie po omacku lub bezrefleksyjnie, potrzebujemy Pasterza, którym jest Pan. Autonomia, która w czasach nowożytnych zrobiła ogromną karierę w filozofii i polityce nie ma zbyt wiele wspólnego z ewangeliczną wolnością. To raczej forma samowoli, okradającej ludzki rozum ze światła wiary. Dzięki wierze rozum patrzy szerzej i sięga głębiej – twórczo wykracza poza ramy doczesności. Wolność, która zawsze bazuje na współpracy rozumu i woli zyskuje krocie dzięki Bożemu prowadzeniu. Bóg szanuje naszą decyzyjność i w żaden sposób jej nie pomniejsza. Wręcz przeciwnie – otwiera przed nią szerokie spektrum nowych możliwości. A wybór i tak należy do nas.

Uczciwie wierzący rozum z reguły dość szybko dochodzi do wniosku, że trwałe spełnienie i szczęścia poza Bogiem po prostu nie istnieje. „Niespokojne jest serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu” – napisał św. Augustyn. Pokój serca rodzi się w dialogu z Panem: wsłuchuję się w Jego głos, jak owca wrażliwa na każde słowo pasterza; szukam Jego woli, pytam o nią na modlitwie; weryfikuję pomysły na życie i konkretne decyzje w świetle Bożego Słowa oraz nauczania Kościoła, który pod natchnieniem Ducha Świętego interpretuje Je od wieków. Dobrze jest czytać Pismo Święte i rozmawiać z Bogiem na głos, bo „wiara rodzi się z tego, co się słyszy” (Rz 10,17). Dobrze jest mieć oddanych Bogu ludzi wokół siebie i słuchać, tego co mają mi do powiedzenia. Dobrze jest najpierw konsultować z Panem swoje wybory i plany, by nigdy nie rozminąć się z Jego logiką ani nie zepsuć scenariusza, który właśnie moim życiem pisze. To On jest głównym reżyserem, niezwykle wrażliwym zarazem, na moje potrzeby i pragnienia. To On dał mi rozum i wolę, zna mnie doskonale, nieskończenie lepiej niż ja sam siebie.

Być chrześcijaninem to dać się poprowadzić. To rozpoznać głos Boży w sobie, nabierając jednocześnie dystansu do głosów pochodzących z innych źródeł. Boży głos jest delikatny, dlatego tak łatwo zgubić go w codziennym zabieganiu i zgiełku. Czy znajduję czas na ciszę? Czy dbam o swoje serce, tak by Bóg czuł się w nim komfortowo i mógł swobodnie do mnie mówić? Na ile moja modlitwa jest przestrzenią zarezerwowaną na wyłączność Panu? Ile w niej wsłuchiwania się i kontemplacji Bożego Słowa, a ile skupienia na sobie, własnych rozwiązaniach, projektach i planach?

Zapraszamy do komentowania 💬

Dodaj komentarz