śniłem koszmarny sen mały chudy brodaty Norwid fruwał wśród ogromnych żółtych kart starej biblii świeciły na nich gwiazdy konstelacje galaktyki liter słów zdań podążając za jego płonącym gorączką pożądania spojrzeniem dostrzegłem konfesjonał ojca Jełowickiego a przy nim tulącą się do rękawa czarnej sutanny białą delikatną dłoń pani Kalergis biedny Norwid robił kule z papieru biblijnego mnąc go nerwowo i ciskał je w kierunku tej pobożnej sceny to z jednej to z drugiej to z jednej to z drugiej strony